Śrila Śridhara Dewa Goswami i ISKCON. Nieznana historia relacji
Rozmawiają Swami B.A. Paramadwajti Maharadźa i Bhakti Prapana Tirtha Maharadźa
Swami B.A. Paramadwajti Maharadźa dalej BAP: Ostatnio więcej czytałeś, niż mówiłeś od siebie. Czy możesz teraz powiedzieć coś od siebie?
Bhakti Prapana Tirtha Maharadźa dalej BP Tirtha Maharadźa: Prawda jest taka, że wiesz więcej ode mnie. Przyszedłem tutaj, ponieważ panuje w tym miejscu taka wspaniała atmosfera duchowej służby. Bardzo się cieszę, że tu jestem.
Kiedy Mahaprabhu udał się do Gaji, aby poprowadzić ceremonię śradha dla swojego zmarłego ojca, spotkał Iśwarapuriego i powiedział do niego: – Moja pielgrzymka okazała się sukcesem, kiedy spotkałem ciebie w tym świętym miejscu, jakim jest Gaja. Tak oto moja pielgrzymka zakończyła się pomyślnie. [Podobnie] Haridasa Thakura mówi: – Nie mamy tam po co iść, bo tam nie ma wisznuitów. Kiedy przyjedziesz do Wryndawany i nie widzisz wisznuitów, co wtedy? (…)
Pamiętam, jak pierwszy raz przyjechałem do swojego Gurumaharadźy. Oczywiście nie byłem wtedy jeszcze inicjowany. Zobaczyłem go i od razu bardzo polubiłem. Wtedy mój umysł – wiesz umysł jest bardzo przewrotny – sprawił, że miałem wątpliwości. Postanowiłem wtedy przyjąć schronienie Gurumaharadźy w 99 procentach. Pochodzę z rodziny wisznuitów, ale mój ojciec w 1 procencie nie był przekonany co do tego Gaudiya Math. Choć członkowie Gaudiya Math też są wisznuitami, to [przywódca tej misji] Bhaktisiddhanta Saraswati Thakura Prabhupada krytykował wszystkie rodziny goswamich, a mój ojciec należał właśnie do jednej z takich rodzin. Kiedy Bhakti Dajthawa Goswami pierwszy raz odwiedził naszą wioskę, od razu poczułem z nim więź. Wioska ta położona jest w Asamie, koło Guwahati. Moja rodzina wywodzi się z Zachodniego Bengalu, natomiast ja urodziłem się w Asamie.
BAP: Tak jak Bhakti Balabha Tirtha Maharadźa?
BP Tirtha Maharadźa: Tak, tak samo. Pierwszy raz zobaczyłem zdjęcie Bhaktisiddhanty Saraswatiego Thakury, kiedy byłem w Chaitanya Gaudiya Math. Do pewnego miejsca w okolicy naszego domu przyjeżdżali pewien sannjasin i brahmaćarin, aby nauczać… I tam[, w swojej rodzinnej wsi] spotkałem [Bhaktiwedantę Saraswatiego Thakurę] pierwszy raz. Lubię Gaudiya Math, w przeciwieństwie do swojego ojca. Chodziłem [do siedziby tej misji]na wykłady, brałem udział w pielgrzymkach. Lubiłem przebywać w towarzystwie [tamtejszych wielbicieli]. Było ciekawsze od tego, co robił mój ojciec, który był pewnego rodzaju goswamim.
BAP: Jakiego rodzaju goswamim? Z jakiej linii?
BP Tirtha Maharadźa: To linia Goswamich z Nawadwipy – on był uczniem Goswamich z Nawadwipy.
BAP: Czy [są oni związani z] Dźagannathą Gaurangą?
BP Tirtha Maharadźa: [Ze] świątynią Dźagannatha Badi z Jagannath Tali.
BAP: Czt ta świątynia wciąż istnieje?
BP Tirtha Maharadźa: Tak, istnieje. Teraz wszyscy uczniowie mają rodziny. Mój ojciec pochodzi z tego miejsca. To jest Adwajtapariwara lub coś w tym rodzaju.
BAP: Czyli to jest linia Adwajtapariwara?
BP Tirtha Maharadźa: Tak, ale dla mnie misja Gaudiya Math była atrakcyjniejsza. Po raz pierwszy odwiedziłem Gurumaharadźę dzięki łasce Jego Świątobliwości Bhaktiwedanty Swamiego Maharadźy – przeczytałem o nim w jednej z gazet, że naucza przesłania Mahaprabhu, a mnie interesował Mahaprabhu, więc pomyślałem, że też się przyłączę. Pojechałem tam zaraz i spotkałem wielbicieli, a wśród nich był Sarwabhawana Prabhu (Didargha Dasa) z ISKCON-u.
BAP: Ten z Niemiec?
BP Tirtha Maharadźa: Tak. Dzięki jego łasce spotkałem Gurumaharadźę. On mieszkał wtedy w naszym Math, w 1982r.
BAP: Didargha mieszkał w Math?
BP Tirtha Maharadźa: Tak, w latach 1982-83. Przyjechałem wtedy do Mayapur, ale nie spotkałem nikogo, z kim mógłbym porozmawiać. Wtedy prezydent Nitay … Zapomniałem, jak miał na imię.
BAP: Prezydent w Śri Caitanya Gaudiya Math?
BP Tirtha Maharadźa: Nie w ISKCON-ie.
BAP: Nitay Chand.
BP Tirtha Maharadźa: Tak, Nitay Chand. On był wtedy prezydentem. Nie spotkałem wtedy nikogo, z kim mógłbym porozmawiać, więc wróciłem do Kalkuty i [tam]poznałem Sarvabhawanę. Porozmawiałem z nim i spodobało mi się to, co usłyszałem. Jego słowa były jak nektar. Zwierzyłem mu się, że szukam prawdziwego guru. Prawdziwego świętego. A on umiał mówić ciekawie. W tamtym czasie wybierał się właśnie do Gurumaharadźy. Jego syn także był inicjowany przez Gurumaharadźę. I tak postanowiłem tam zostać. Napisał mi kiedyś w liście, że jeśli czegoś szukasz, to to znajdziesz.
Tak oto dotarłem do Gurumaharadźy Śrili Bhaktiego Rakszaki Śridhary Dewy Goswamiego Maharadźy. Wtedy w 99 procentach go polubiłem. Natomiast w 1 procencie nie, z powodu wcześniejszych relacji. Potem wracałem tam co jakiś czas, aż któregoś razu powiedziałem Gurumaharadźy, że chcę jechać do Wryndawany, żeby studiować na uniwersytecie Bona Maharadźy. Dowiedziałem się, że jest wisznuicki uniwersytet i chciałem na nim studiować. Po tym jak zakończyłem swoją edukację w szkole średniej, chciałem uczyć się wisznuizmu, a do tego celu najlepszy jest uniwersytet. Wtedy nie byłem ekspertem w tej dziedzinie. Powiedziałem Gurumaharadźy, że chcę tam pojechać. Nie byłem jeszcze inicjowany. Gurumaharadźa odpowiedział na to: – Nie, po co chcesz jechać do Wryndawany? Masz ochotę pooglądać tamtejsze rośliny, drzewa? Od razu zrozumiałem, o czym mówi. W tym czasie słuchałem umysłu i dlatego w 1 procencie myślałem, że powinienem się kształcić, zdobywać formalne wykształcenie, ukończyć wisznuicki uniwersytet itd. Sądziłem, że mam porzucić edukację na materialistycznym uniwersytecie i skończyć uniwersytet wisznuicki. Nie rozumiałem wtedy, że Gurumaharadźa sam był wielkim uniwersytetem.
Przyjechałem do Howry i poszedłem na dworzec, żeby kupić bilet, ale z jakiegoś powodu nie udało mi się tego zrobić i wróciłem. Wtedy Gurumahradźa powiedział: – Jedziesz do Wryndawany, aby pooglądać sobie rośliny? Tak, pomyślałem wtedy: – Po co w ogóle jadę do Wryndawany? Nie znam tam nikogo. Lubię jednak tego świętego, Gurumaharadźę. Dlatego poszedłem do niego z powrotem i powiedziałem: – Wróciłem. Chcę tu zostać.
Moja podróż do Wryndawany miała zakończyć się sukcesem, jeśli spotkałbym jakiegoś świętego. Przybyłem do was na zaproszenie Swamiego B.A. Paramadvaitiego Maharadźy i od razu poczułem się tutaj dobrze. (…) [Wcześniej] czułem, że chcę tu przyjechać, ale z jakichś powodów nie byłem w stanie. [W końcu] Maharadźa zapytał, czy podjąłbym się odpowiedzialnej służby, a [takiej prośby]nie można było zignorować…
(…) Nazwa jest doskonała: Światowe Towarzystwo Wisznuitów czyli Visva Vaisnava Raj Sabha. Ta nazwa to coś wspaniałego. Wyraża to, że świat nie ma granic.
Bhaktiwinoda Thakura powiedział: – W wisznuizmie akceptuje się każdego, bez względu na kastę, czy pochodzenie społeczne. Zobaczcie, jak uniwersalistyczna jest religia Bhagawatam. Ona nie jest przeznaczona jedynie dla najwyższej klasy hindusów. Jest darem dla wszystkich, niezależnie od tego, gdzie się ktoś urodził. Wisznuizm jest absolutną miłością, która łączy wszystkich ludzi w wielbieniu Absolutu.
To jest prawdziwy wisznuizm, który dał nam Mahaprabhu i nasza guruwarga: Bhaktiwinoda Thakura, Bhaktisiddhanta Saraswati Thakura. Oni wielokrotnie nam to powtarzali.
Maharadźa lubił ową ideę powszechności i teraz widzimy tego efekty. Czasem narzekamy, że nie widać zbyt dużego odzewu ze strony hindusów, ale nawet to, co stworzył A.C. Bahktiwedanta Swami nie spotkało się na początku z nazbyt dużym poparciem. On nie zniechęcał się jednak, nie przestawał działać, a w rezultacie podbił Zachód i otrzymał wiele pomocy. Kochamy Pana i powinniśmy starać się mu służyć z całej swojej mocy, by przekonać się, jaka jest Jego wola.
Musimy z pełnym zaangażowaniem szerzyć ową misję wisznuitów, tworzyć wisznuicki świat. To jest wspaniałe i zadowala całą naszą guruwargę, ponieważ przedstawiciele guruwargi przyszli na świat właśnie po to, by upowszechniać tę misję. Słyszałem, że kiedy Swami Maharadźa [Śrila Prabhupada] wrócił z Zachodu, Gurumaharadźa bardzo się ucieszył i powiedział: – Widzę, że on spełnił pragnienie swojego Guru Bhaktisiddhanty Saraswatiego Thakury, żeby Świadomość Kryszny popularyzowana była na całym świecie. Dzięki jego wysiłkom doszło to do skutku. Gurumaharadźa powiedział, że jest szczęśliwy i dumny, że jego brat duchowy był w stanie tego dokonać. Dlatego i my powinniśmy starać się zadowolić naszą guruwargę.
Musimy przestrzegać zasad Świadomości Kryszny, a jednocześnie pomagać w tym innym, zamiast podchodzić do tego minimalistycznie (czego nie znoszą starsi wielbiciele) i zamykać się w swoich małych domkach. Albowiem nasi guru chcą dużego domu, w którym każdy może znaleźć swoje miejsce. Każdy z nas ma inną misję, ale mimo tego możemy działać wspólnie, a Maharadźa podjął wiele wysiłku, aby połączyć ze sobą wszystkich wielbicieli. Stara się dbać o czystość Wryndawany. Stara się dbać o czystość Mayapur. To cudowne. Myślę, że to sprawia przyjemność Radharani. Te miejsca są jej przecież drogie, to miejsca jej serca.
Pewien wielbiciel zapytał guru, co ma zrobić, żeby Nitjananda Prabhu był zadowolony? Albowiem bez zadowolenia Nitjanandy Prabhu, nie da się sprawić przyjemności Ćajtanji Mahaprabhu. Wtedy Gurumaharadźa odparł, że jeśli będziesz dbał o Nawadwipę, Nitjananda będzie bardzo szczęśliwy, ponieważ Nitjananda troszczy się o wszystkie miejsca związane z Mahaprabhu. Podobnie Balaramie zależy na dobru wszystkiego, co należy do Kryszny. Jeśli zatem będziemy dbać o te miejsca tak, jak robi to Nitjananda, wtedy będziemy szczęśliwsi, będziemy bardziej usatysfakcjonowani. Te rzeczy sprawiają, że moje serce też jest szczęśliwsze. Wykonujemy jakąś dhamasewę i służbę dla wielbicieli – to jest drogie naszym sercom. Ale widzicie, ja, taki niepozorny człowiek, nie jestem w stanie myśleć jak ludzie wielcy. Maharadźa dawno temu powiedział mi, że mogę pomóc [w szerzeniu misji]. To wspaniałe. Nie chodziło mu wtedy o własną korzyść, lecz o dobro społeczności wisznuickiej, o dobro świata wisznuitów. To jest świat naszej guruwargi, świat Mahaprabhu. Dlatego też staram się pomagać. W ten sposób ja sam też jestem szczęśliwy. Czuję się bardzo zainspirowany książką na temat Światowego Towarzystwa Wisznuitów. Czego oczekuje nasza guruwarga? Otóż Rupa Goswami, Dźiwa Goswami pragną, abyśmy działali razem, zjednoczeni. Co oznacza sanktirtana? „Kirtana” znaczy: „jestem sam i gram”, wykonuję bhadźanę. Ale „sankirtana” oznacza, że wiele osób gloryfikuje wspólnie Pana. Wykonują razem jakąś służbę. To jest sankirtana. Gurumaharadźa mówił, że sakirtana jest jak walka – walka z fałszywą siddhantą, walka z błędnymi koncepcjami. To jest również sankirtana, a nie tylko „walenie w karatale”. Publikujemy nasz magazyn, nasze gazety, nasze strony w Internecie. Prabhupada [Bhaktisiddhanta Saraswati] mówił, że to jest bryhadmrydanga, wskazując palcem maszynę drukarską. Otóż Internet jest jak bryhad bryhadmrydanga – Internet jest czymś więcej – możemy dzięki niemu nauczać.
Uważam, że jestem szczęściarzem, bo znam tak wielu wspaniałych wielbicieli. Tak jestem szczęściarzem, bo choć brakuje mi oddania i nie mam kwalifikacji (zatem z tego punktu widzenia szczęściarzem nie jestem), to z innego punktu widzenia mam wiele szczęścia, ponieważ znam tylu wspaniałych wisznuitów. Jestem więc wdzięczny Panu za to, że dał mi ich towarzystwo. Niestety nie jestem wystarczająco poważny, jestem leniwy, nie robię tyle, ile mógłbym i to mnie zasmuca. Jestem wdzięczny Panu, że dał mi towarzystwo tak wspaniałych wielbicieli. Znalazłem to towarzystwo. Mam je. W ten sposób mogę rozwinąć swoje oddanie, choć sam jestem malutki.
Czy znacie tę historię, jak ocean zabrał ptaszkowi jajka? Ptak rzekł do oceanu: – Oddaj mi moje jajka, oddaj moje dzieci. A ocean pomyślał: – Dlaczego mam słuchać tego małego ptaszka? I wtedy przyleciał Garuda. Mały ptaszek i wielki ptak Garuda. I wtedy ocean zaczął się bać. – O! On zna Garudę – pomyślał. Tak samo i ja jestem mały, ale połączony z wielką guruwargą mały już nie jestem. W ten sposób mogę zrobić wiele, nieprawdaż? Dlatego potrzebuję jedynie łaski guruwargi. Gdzie są wisznuici, tam jest wszystko. Wystarczy ich miłosierdzie i niczego więcej nie potrzeba.
Kiedyś na spotkaniu w Radhakundzie, w dniu odejścia Śrili Puriego Maharadźy, był wykład na temat gurutattwy. I tam był podany przykład, że guru jest jak woda, a uczeń jest jak lotos, natomiast Kryszna jest jak słońce. Jeśli uczeń jako lotos jest cały czas w wodzie, wtedy słońce go odżywia. Kwiat rozwija się pięknie. Ale kiedy lotos znajdzie się poza wodą, wtedy słońce go spali. Dlatego nie otrzymamy nic, jeśli nie znajdziemy schronienia u stóp guru i wielbicieli. Albowiem wielbiciel jest również naszym guru. Dlatego powinniśmy mieć pragnienie, by zawsze przebywać w ich towarzystwie – i nie tylko przebywać wśród nich, ale również im służyć. Sanga znaczy służyć. Bez służenia nasze życie nic nie znaczy. Służąc, jesteśmy w stanie coś osiągnąć. Służba, służba, służba. Służba to nasze życie. Służba oznacza, że nie biorę, lecz tylko daję. Bhaktiwinoda Thakura śpiewa w pieśni Atmaniwedanam: „Kiedy spotka mnie cierpienie, jestem na nie obojętny. To jest mój świat. Ponieważ, jak rozumiem, w tym materialnym świecie spotyka nas tak wiele nieszczęść i bólu. Nikt nie jest od nich wolny. Ale jeśli cierpi się dla Kryszny, nie ma w tym nic złego. Dla Kryszny jestem gotowy umrzeć. Dla Kryszny jestem gotowy cierpieć.
Mój guruwarga Bhakti Swaranga Maharadźa mawiał: – Czasem jestem zmęczony psychicznie i nie mogę wykonywać służby. Źle się czuję. Dlaczego? Dlatego, że pragnę umrzeć w walce. Inaczej czeka mnie tylko gorycz.
To jest nasze życie – służba jest naszym życiem. (…) Nie ma dla nas ani chwili bez służby. Gurumaharadźa mówił, że służba daje nam życie. Służba, służba, służba. Służba daje nam życie. Służba nie zabiera nam energii, ona daje nam więcej energii. Jeśli angażujemy się w służbę, dostaniemy jeszcze więcej służby. Mahaprabhu mówił: – To jest moje polecenie: Zostań guru.
Był sobie pewien bramin Wipra i Mahaprabhu powiedział mu: – Zostań w swojej wiosce. Opowiadaj innym o Krysznie tam gdzie mieszkasz: swojej rodzinie, mieszkańcom wioski. To dla ciebie żaden kłopot. Bramin ten chciał towarzyszyć Mahaprabhu w podróży, on nakazał mu jednak zostać. – Nauczaj w swojej wiosce, w swoim kraju. Bramin zaczął wymieniać różne powody, dla których nie chciał zostać. – Nie. Jeśli tylko mnie posłuchasz– odparł Mahaprabhu – jeśli posłuchasz mojego polecenia, wszystko będzie dobrze. Materialne sprawy nie będą stawały ci na przeszkodzie, ponieważ ja będę cię wspierał.
Dlatego Gurumaharadźa mówił: – Poświęćcie się sankirtanajadźńi, to was oczyści. Musimy się oczyścić, tak jak złoto oczyszcza się, kiedy włożysz je do ognia. Taka jest moc ofiary sankirtana. Tylko ona może nasz oczyścić. Nic nie może stanąć nam na przeszkodzie. Słyszałem od Gurumaharadźy, że kiedy Bhakti Wićara Dźadźawara Maharadźa (który jest najmłodszym sannjasinem Bhaktisiddhanty Saraswatiego) miał 24 lata, [Bhaktisidhanta Saraswati Thakura] Prabhupada, widząc jego zadedykowanie, chciał dać mu sannjasę pomimo jego młodego wieku. Dźadźawara Maradźa miał dopiero 24 lata i bał się takiej odpowiedzialności: – Jestem taki młody. Prabhupada odparł: – Nie. Przyjmujesz przecież schronienie u Nieustraszonych Stóp – u kogoś, kto nazywa się Abhaja Ćarana (Nieustraszone Stopy). Nawet uosobiony strach się go obawia. Bhagawatam mówi, że nawet strach boi się takich Nieustraszonych Stóp…
[Bhaktiwedanta] Swami Prabhupada zatrzymał potem to imię Abhaja Ćarana. To wspaniałe. To było jego imię sprzed sannjasy. Nie chciał go zmieniać, ponieważ jest to imię Pana.
BAP: Tak naprawdę Prabhupada zmienił imię z Abhaja Ćarana na Abhaja Ćaranarawinda. Imię, które otrzymał przy narodzinach, brzmiało Abhaja Ćarana, a imię z inicjacji to Abhaja Ćaranarawinda. Nie wiedziałeś tego?
BP Tirtha Maharadźa: Nie.
BAP: Tak oto A.C. znaczy Abhaja Ćaranarawinda.
BP Tirtha Maharadźa: To znaczy, że jeśli przyjmiemy schronienie, nic nam nie grozi.
BAP: Ćaranarawinda znaczy… Jak to powiedziałeś?
BP Tirtha Maharadźa: Czy w pieśni Bhadźahu re mana są słowa: „abhaja ćaranarawinda re” chodzi tu o to samo, czy słowa te mają tutaj to samo znaczenie?
BAP: To samo.
BP Tirtha Maharadźa: To brzmi ciekawie. Oto jak należy szukać schronienia. Wszystko to staje się możliwe dzięki miłosierdziu wielbicieli. Dzięki ich miłosierdziu mogę poznać Pana. Dzięki ich nauczaniu, jest dla mnie nadzieja.
Kiedy przyjechałem tamtego dnia do Wryndawany, Maharadźa rozpoczął właśnie spotkanie. Pomyślałem wtedy, że pokonał on moją samotność…
Jego idea jest bardzo dobra, ale czasem istnieją niedostatki w komunikacji. My mówimy po bengalsku, inni w hindi, a jeszcze inni po angielsku, i dlatego się nie rozumiemy. Myślę, że ja sam potrzebuję pomocy, ponieważ nie znam zbyt dobrze angielskiego. Ale jeśli tylko zdołam choć trochę pomóc, zadowoli to guruwargę i będzie to miało pozytywny wpływ na cały wisznuicki świat. Wtedy ja sam też będę szczęśliwy. Pudźjapada Bhakti Balabha Tirtha Maharadźa, który jest obecnie przewodniczącym…
BAP: Hari bol!
Minęło już wiele lat. Opublikował on magazyn Światowego Towarzystwa Wisznuitów, zarówno po angielsku jak i w hindi. I sam za to zapłacił. Powiedział: – Chcę też pomóc, a nie tylko udostępnić swoje imię. Chcę dać też pieniądze.
BP Tirtha Maharadźa: Dlatego uważam, że skoro Maharadźa jest tutaj – on jest wielką osobistością w naszym wisznuickim świecie w Indiach i na całym świecie… Zauważyłem, że Maharadźa rzadko tańczy… Będę szczęśliwy, jeśli będę miał sposobność służyć (…).
Teraz chcemy kupić nową ziemię, ale ceny nieruchomości szybko wzrosły nawet cztero- czy 5-krotnie.
BAP: To tak jak u nas. Kiedy kupiliśmy tę świątynię, ceny w okolicy wzrosły i wszyscy wpadli w szał z tego powodu.
BP Tirtha Maharadźa: Tak, są problemy z kupnem ziemi.
BAP: Czy w Śri Chaitanya Saraswat Math jest już Thakurdźi?
BP Tirtha Maharadźa: Nie, jeszcze nie. Na razie czcimy obrazki. W najbliższe nitjanadatrajodaśi chcemy zainstalować bóstwa. Już je mamy. Są to ludzkich rozmiarów Gaura-Nitaj.
BAP: Jak w Kalnie?
BP Tirtha Maharadźa: Tak.
BAP: Gaura Nitjananda Gauridasa Pandita.
BP Tirtha Maharadźa: Tak, ponieważ to jest Nitjanandadhama. W ten sposób chcemy zadowolić Nitjanandę Prabhu. Dzięki temu pewnie otrzymamy jego łaskę. Wryndawna to miejsce wysokiej klasy duchowości. Obawiam się trochę tam przebywać. Ale kiedy widzę wielbicieli, budzi się we mnie nadzieja. Mahaprabhu radził, by nie zostawać tam zbyt długo, nieprawdaż? Jednocześnie jest to jednak siedziba Rupy i Sanatany. Można tam przyjechać w celu wykonywania służby. Nie ma w tym nic złego – trzeba tylko się udać tam w celu służenia Radharani, wtedy nie będzie w tym nic niewłaściwego. Dlatego czasem odwiedzam Gauramandalę, żeby pełnić tu służbę.
Gurumaharadźa opowiedział wspaniałą historię dotyczącą Nitjanandy. Pewnego razu szukałem mantry, żeby przeprowadzić ceremonię ofiarowania dla Nitjanandy. Wolę mantry pochodzące od mojego Gurumaharadźy. Są według mnie najlepsze. W samadhi Gurumaharadźy znalazłem taką mantrę do Nitjanandy. – O! – pomyślałem. – To moja pranamamantra. Mogę przetłumaczyć, co napisał gurumaharadźa. [intonuje mantrę]
Gurumaharadźa powiedział: „Przez słuchanie krysznapremanamy – przez sam jego zapach – wielkie osobistości, święci, osiągają mukti (wyzwolenie). Ale tak naprawdę wyzwolenie jest ostatnią rzeczą, której mogliby pragnąć święci. Albowiem słuchanie imienia, jego zapach, sprawiają, że święci nie pragną wyzwolenia – mukti. Nitjananda może podarować nam premę, duchową miłość. On może nam dać premę, On może nam dać także Gaurę i Krysznę”. Nie potrafię tego lepiej przetłumaczyć, ale lubię tę mantrę. Na końcu Gurumaharadźa mówi: „Nitjananda może nam dać Gaurangę i otoczyć nas opieką, on jest schronieniem, patitaśaranadą. Gauranga jest także patitaśaranadą, ale Nitjananda jest nią w większym stopniu”.
Uważam, że ja jestem patitą, grzesznikiem, ale w przede wszystkim pragnę służyć Nitjanandzie, bo w ten sposób osiągnę Jego łaskę. Dlatego służę w Gauramandali, mimo iż nie posiadam odpowiednich kwalifikacji. Jestem szczęśliwy, kiedy ktoś uczestniczy w parikramie (pielgrzymce) dookoła Gauramandali. Ostatnio doradzono mi, żebym udał się do Ekaćakry i został tam, by pełnić służbę. Oto w jaki sposób spełnia się pragnienie guruwargi i Pana: wystarczy pokochać ich dhamy, ich siedziby. Nauczając koncepcji dham, stajemy się Świadomi Kryszny. Tego pragnie guru. On niczego ode mnie nie chce, prócz pełnego oddania i bezwarunkowego podporządkowania Krysznie. Ja również tego pragnę. Proszę, pobłogosław mnie. Obdarz mnie łaską, bym mógł wykonać jakąś służbę dla guru i wisznuitów, bo służba ta zadowoli Mahaprabhu oraz Radhę i Krysznę. Bez służenia guru i wisznuitom nie ma nadziei na służenie Krysznie. Służbę Krysznie trudno jest osiągnąć.
Nasz sposób działania, zasada naszej linii, polega na tym, że nie służymy bezpośrednio. Brak mi doświadczenia, ale wiem, że nasza linia to rupanuga. Nie możemy służyć bezpośrednio ani Lalicie Dewi ani Radharani. Służąc swojej guruwardze najlepiej jak umiemy, zadowalamy Krysznę. [Lalita, Radharani i Kryszna] nie są zainteresowani bezpośrednią służbą. Ale jeśli używamy tego kanału (naszej guruparampary i wielbicieli), wtedy któregoś dnia dotrzemy do Radharani i to zadowoli Krysznę. Dlatego modlę się do ciebie Maharadźo… Chciałeś coś powiedzieć.
BAP: Tak, chciałbym poprosić cię, żebyś w tym duchu, w którym mówiłeś, napisał małą książkę. Pierwszym tematem byłoby to, co wspomniałeś o Nitjanandzie, tematem numer dwa byłaby ta słynna pieśń Gurumaharadźy, a tematem numer trzy wizja Gurumaharadźy odnośnie Visva Vaisnava Raj Sabha. I chciałbym, aby ta książeczka była wydana zarówno po angielsku jak i po bengalsku. Kiedy skończysz wersję angielską, wyślij ją do mnie – dam ją komuś do zredagowania, żeby ją poprawić językowo. Tak naprawdę po tym, jak Gurumaharadźa odszedł wiele lat temu, potrzebujemy więcej tych nektariańskich opowieści o nim przekazanych przez kogoś, kto był tam i kto to wszystko widział, by nie było w tym jakichś ukrytych celów. To jest jego spuścizna. Staramy się pomóc uczniom Swamiego Maharadźy Prabhupady, choć jest to czasem ryzykowne. Byłem świadkiem, kiedy Gurumaharadźa otrzymał dwa listy. W pierwszym z nich było napisane: „Jeśli dasz sannjasę temu chłopcu – czyli mnie – jeśli go przyjmiesz, będziesz miał problemy. Zadbamy o to, że będziesz miał kłopoty”. W tamtym czasie, niezależnie od tego, planowano podłożyć bombę w Chaitanya Sarawsat Math. Mężczyzna, którego poproszono o przekazanie pieniędzy na bombę, przyszedł do Gurumaharadźy i powiedział: – Nie zrobię czegoś takiego. Chcę cię ostrzec. Tako oto Gurumaharadźa… To coś, o czym nikt nie wie. To zdarzenie nie jest powszechnie znane, może kilka osób o nim wie. Gurumaharadźa wziął sobie do serca pomaganie zachodnim wielbicielom.
Jeśli chodzi o tę historię, to nie dla wszystkich wygląda ona dobrze. Dlatego czasem, przywołując zdarzenia z przeszłości, wolimy pewne sprawy przemilczeć. Wolimy nie wspominać o pewnych faktach. Kiedy Swami Maharadźa [Bhaktiwedanta Prabhupada] po raz pierwszy wrócił do Indii [po wyjeździe do Ameryki], nie wszyscy doceniali jego działalność – nie wszyscy byli z tego powodu szczęśliwi. Niektórzy z jego gurubhajów [gurubhaj – brat duchowy – przyp. tłum.]mówili: – Co to jest? Z kim on przyjechał? Teraz możemy powiedzieć, zgadzając się z tą opinią, że niektórzy z zachodnich wielbicieli, którzy przyjechali wtedy do Indii, robili później bardzo złe rzeczy. Strach, który pojawił się wtedy u pewnych indyjskich sannjasinów gaudijawisznuickich nie był bezpodstawny. – Tak, oni będą stwarzać problemy. W tamtym czasie Swami Maharadźa chciał kupić ziemię w Mayapur i niektóre z misji Gaudiya Math starały się temu zapobiec.
Mówiły: – Nie, nie chcemy tutaj tych ludzi z Zachodu. To był czas, kiedy ISKCON nie miał jeszcze w Mayapur żadnej ziemi. Swami Maharadźa był bardzo smutny z tego powodu i poszedł do Śrili Śridhary Maharadźy… I to jest kolejna opowieść. Ludzie nie znają swojej historii. Chcę spisać to wszystko i rzucić nowe światło na te wydarzenia, ponieważ obaj darzymy uczuciem Swamiego Maharadźę Prabhupadę i Śridharę Maharadźę i znamy prawdziwą historię.
Tak oto, po tym spotkaniu Śridhara Maharadźa powiedział do swoich gurubhajów: – Skończcie z tym. Nie róbcie polityki. Dajcie im kupić tę ziemię. Usłyszawszy te słowa, inni [członkowie Gaudiya Math] też się zgodzili: – Skoro Śridhara Maharadźa tak mówi… On był dla nich niepisanym autorytetem. Był nieformalnym autorytetem, chociaż nigdy nie pragnął nim być. Zawsze, kiedy widział polityczne rozgrywki związane z zarządzaniem, pieniędzmi i władzą mówił: – Beze mnie. Ja będę praktykował swoją bhadźanę, a wy zostawcie mnie w spokoju. Kiedy jednak proszono go o radę, zawsze jej udzielał. Dlatego i w tym przypadku powiedział: – Przestańcie sprawiać trudności. Dajcie Prabhupadzie kupić ziemię. To był początek ISKCON-u. A ISKCON nie wiedział nawet, że otrzymał tę nieruchomość dzięki pomocy Śridhary Maharadźy. W każdym razie to osobna opowieść.
Nawet Goswami Maharadźa kupił ziemię dzięki pomocy Śridhary Maharadźy. Czy znasz tę historię?
Wielbiciel: Nie.
BAP: Nikt nie zna tamtych zdarzeń. To naprawdę dziwne.
Goswami Maharadźa był kolejnym bardzo wrażliwym człowiekiem. Pochodził z Nitjanandawamśy, dlatego był dumą Bhaktisiddhanty Saraswatiego Thakury. Albowiem jak Goswami, człowiek z Nitjanandawamśy przyłącza się do misji Gaudiya Math… To tak jakby Śridhara Maharadźa, który był miejscowym braminem, albo miejscowa braminka Krysznamaji Didi podporządkowali się Gaudiya Math…
To wydarzyło się kilka lat po tym, jak miejscowi bramini krytykowali Bhaktisiddhantę Saraswatiego Thakurę. Ta historia z przeszłości powinna być dzisiaj podana do wiadomości publicznej. Oczywiście [członkowie Gaudiya Math] byli dumni, że w końcu jeden z przywódców tych cieszących się społecznym poważaniem braminów w pełni oddał się [ich misji]. Goswami Maharadźa był jednym z takich wrażliwych wielbicieli…
Co się zatem wydarzyło? Tak oto Gaudiya Math rozpoczęło ów spór o Anantę Wasudewę… I wtedy Goswami Maharadźa, który już miał swoją misję, powiedział: – Nawet nie postawię nogi w Mayapurze. Oni tam walczą, dlatego nie mam ochoty przebywać w tym miejscu.
Wtedy Śrila Śridhara Maharadźa powiedział: – Nie, uczniowie naszego guru, tacy jak ty, muszą być w Mayapur, aby oczyścić to miejsce i pokazać prawdziwy standard nauczania Bhaktisiddhanty. Śridharze Maharadźy także nie podobał się ten konflikt. Goswmami Maharadźa odparł jednak: – Nie. Wtedy Śridhara Maharadźa kupił nieruchomość za swoje własne pieniądze, czy jakieś inne środki, które udało mu się zgromadzić, po czym wysłał dokumenty zakupu do Goswamiego Maharadźy. – Teraz posiadasz nieruchomość [w Mayapur].
Śridhara Maharadźa był sannjasaguru [Dźadźawary] Goswamiego Maharadźy, dlatego Goswami Maharadźa powiedział: – Skoro Gurumaharadźa tak mówi – jeśli guru daje mi nieruchomość – to ja ją przyjmuję. Otworzę tam klasztor (math). [Goswami Maharadźa] pojechał tam i zaczął planować: – Tutaj otworzę małą świątynię, a tam wybuduję aśramę. Kiedy rozpoczęto budowę, Śridhara Maharadźa też tam przyjechał i zapytał: – Co tu budujecie? Odpowiedziano: – Tu będzie mała świątynia, a tutaj mały domek.
Śridhara Maharadźa popatrzył na plany i powiedział: – Nie – po czym wziął swoją laskę i zrobił nią na ziemi szkic. – Tu jest nathamandira, tutaj thakurdźimandira, a tutaj dom pielgrzymów. Kiedy opowiedziano Goswamiemu Maharadźy o tym, co zrobił Śridhara Maharadźa, postanowił zbudować wszystko według tego szkicu. Ich związek był bardzo głęboki, bardzo intymny. [Bhaktiwadanta] Swami Maharadźa był kolejną osobą po Goswamim Maharadźy, [której pomógł Śridhara Maharadźa]. Tak oto Śridhara Maharadźa był autorytetem zwłaszcza w Iśodhjanie. To jedna historia.
Śridhara Maharadźa był tam, kiedy [A.C. Bhaktiwedanta] Swami Maharadźa przyprowadził swoich uczniów, w czasie gdy uczniowie ci mieli sporo problemów, gdy w ISKCON-ie panował chaos. Pierwsi guru ISKCON-u zaczęli upadać i niektórzy wielbiciele nie wiedzieli, co dalej robić. Wtedy Śridhara Maharadźa powiedział: – Muszę pomóc – choć był z tego powodu krytykowany, z każdej strony. Musicie zrozumieć jedną rzecz. W tamtym czasie ani w Chaitanya Math ani w Gaudiya Mission – dwóch największych organizacjach gaudija – nie było nawet jednej białoskórej osoby [z Zachodu], nie było żadnych [zachodnich wielbicieli]w Keśavji Gaudiya Math Madhawy Maharadźy. Nie było tam ani jednego białego. [Biali ludzie] to była jakby inna planeta, inna rasa. Nigdy nie widzieliśmy wielbicieli z Chin. Ale teraz są także wielbiciele z Chin. Ludzie mówią: – Co, Chińczycy? Hare Kryszna, Hare Kryszna? Co się dzieje? Nigdy nie podbiliśmy Chińczyków. Mimo iż sąsiadowaliśmy z nimi przez tysiące lat, nigdy nie stali się hinduistami.
Przechodzili na buddyzm, stawali się tym lub tamtym, ale nie hinduistami. Teraz nawet Chińczycy zostają wisznuitami. Czy to znaczy, że Chińczycy mogą stać się sadhu (świętymi). To trzeba było jakoś przełknąć, gdyż w rzeczy samej było to coś niebywałego.
Tak oto, w tamtym czasie w Gaudiya Math nie było białych, ale to nie wszystko. Nikt też nie wierzył, że ludzie z Zachodu mogą stać się bhaktami. Jest pewna historia – ludzie nie lubią jej zbytnio, ale opowiem ją dla waszego oświecenia. Nie jestem pewny czy Tirtha Maharadźa ją zna. Jest niesamowita.
Pewnego dnia Swami Maharadźa zaprosił do Mayapur swoich gurubhajów. Wszyscy przyjęli to zaproszenie. Przybyli tam i usiedli razem z nim. Jak już usiedli, Swami Maharadźa rzekł: – Teraz mam dla was wszystkich prasadam. Wtedy oni zaczęli rozmawiać ze sobą: – Hej, czy wiecie, że to było gotowane przez tych białasów, a oni nie mają zbyt dobrych samskar (kwalifikacji), dlatego to jedzenie nie jest pewnie zbyt paka (czyste). Dlatego po tym, jak nałożono im prasadam na talerze, wszystko wyrzucili w krzaki. Nie zjedli nic i poszli sobie. Kiedy Swami Maharadźa o tym usłyszał, zasmucił się. – Moi bracia duchowi nie akceptują mojej służby. Myślą, że to, co robimy, to imitacja. Myślą, że to nie jest prawdziwe bhakti, że to nie jest prawdziwe prasadam. Nieprawdziwe…
Kiedyś pewna osoba, której imienia nie powiem, przyszła do mojej świątyni. Ten ktoś był w kontakcie z jednym z Gaudiya Math i przyszedł do naszej świątyni w Berlinie. Kiedy zaprosiliśmy go na prasadam, ten powiedział do wielbicieli: – Nie jedzcie tego, to nie jest prasadam. Jeśli chcecie to zjeść, ofiarujcie to najpierw swojemu guru, w umyśle. Wtedy dopiero będziecie mogli to spokojnie zjeść. Kiedy usłyszałem o tym, pomyślałem: – O mój Boże, co za zrozumienie. Wyobraźcie sobie, że takie rzeczy się zdarzają.
Wracając do naszej opowieści, Swami Maharadźa był bardzo zasmucony [sytuacją z prasadam]. W tamtym czasie jeden z tych wielbicieli – był to mój śikszaguru Śrila Bhakti Pramode Puri Maharadźa – wysłał list do Swamiego Maharadźy. Było to wtedy, kiedy dostał Kalna Mandir – świątynię, którą stworzył Ananta Wasudewa. Dostał ten Math, ponieważ król Kalny lubił Gaudiya Math i Puriego Maharadźę, a nie miał nikogo, kto mógłby zająć się tą świątynią. Puri Maharadźa wysłał list z prośbą o pieniądze, które mógłby zainwestować w naprawę tej świątyni. Znasz tą opowieść? [do Tirthy Maharadźy]Swami Maharadźa odpowiedział na ten list: „Drogi Puri Maharadźo. Mógłbym dać ci pieniądze, ale mam pewien problem, ponieważ pieniądze te pochodzą od tych wszystkich mleććhów (nie hindusów). Dlatego te pieniądze są zanieczyszczone, a ty jesteś doskonałym braminem. Jeśli je tobie dam, zanieczyścisz się”. Napisał taki list. To było jak karcenie swoich gurubhajów. Gurubhaj może karcić swoich gurubhajów. My zaś nie karcimy przedstawicieli swojej guruwargi. Gurubhaj może natomiast to robić, nie ma problemu. I dalej napisał: „Jeśli chcesz, abym zarządzał tą świątynią, mogę to robić”. W każdym razie zapanowała potem cisza. Swami Maharadźa nie dał żadnych pieniędzy. Puri Maharadźa więcej nie napisał.
Nastał rok 1977. [Kolejną historię] znamy bezpośrednio od Puriego Maharadźy. To nie jest żadna plotka. Pochodzi bezpośrednio z ust Puriego Maharadźy. W tamtym czasie Puri Maharadźa odwiedził Swamiego Maharadźę, który prawie odchodził z tego świata. Puri Maharadźa przyszedł i prosił: – Proszę wybacz mi wszelkie obrazy, jakie mogłem popełnić wobec ciebie. Swami Maharadźa powiedział: – Nie, nie. Nie popełniłeś żadnych obraz. Ale wybacz moje obrazy, jakie ja popełniłem wobec ciebie. Puri Maharadźa odparł: – Nie. Nie popełniłeś żadnych obraz. Może były między nami jakieś małe tarcia na początku, kiedy zaczynałeś coś robić.
W każdym razie to spotkanie odbywało się w przyjemnej atmosferze. Swami Maharadźa poprosił Puriego Maharadźę: – Czy możesz dać mi prezent? Puri Maharadźa odparł: – Tak, tak, co mam ci dać? Swami Maharadźa odparł: – Zaśpiewaj mi pieśń Śri Rupa Mańdźari pada. Śpiewałeś ją, kiedy nasz Gurumaharadźa odchodził, ale Śridhara Maharadźa dokończył śpiewać. Teraz chciałbym usłyszeć ją [całą] od ciebie. Puri Maharadźa zaśpiewał więc pieśń Śri Rupa Mańdźari pada, a potem jeszcze kilka innych. Miał bardzo ładny głos. Był jednym z najlepszych bhadźanijów (wykonawców pieśni religijnych) w Gaudiya Math. I tak oto on śpiewał, a Swami Maharadźa leżał w swoim łóżku i słuchał, i był szczęśliwy.
Minęło trochę czasu. Swami Maharadźa zapytał: – Czy ja mogę również coś ci ofiarować? Puri Maharadźa odparł: – Cokolwiek chcesz. Oczywiście. Swami Maharadźa powiedział: – Przynieście wielki talerz pełen mahaprasadam od bóstw Kryszna-Balarama. Przyniesiono wielki talerz i wodę. Puri Maharadźa wypił wodę, spożył mahaprasadam i tak zakończyło się to spotkanie. Puri Maharadźa wyszedł i pomyślał sobie: – Cóż to za prezent mi dał?
W Gaudiya Math podanie komuś, kto przyszedł z wizytą talerza z prasadam, nie jest uważane za prezent. To zwykła rzecz. Jak ktoś, kto jest bogaty – a Swami Maharadźa był wtedy bogaty, bo jego misja była bardzo duża – mógł powiedzieć, że chce dać prezent, a potem dać prasadam? Co to za prezent? I wtedy – jak opowiadał Puri Maharadźa – nagle zrozumiał, jakiego rodzaju był to prezent. Kiedy intonował mantry przez prawie 80 lat swego życia, nie rozumiał, że mogą one zamienić mleććhów w wisznuitów. Taka jest moc Mahamantry. Taka jest moc ruchu sankirtana. A on nie zdawał sobie z tego sprawy. I to był prezent, który Swami Maharadźa darował swojemu gurubhajowi: Ta mantra, która intonujesz całe życie, ta najwyższa Mahamantra, mantra miłosierdzia, mantra premy, może zmienić każdego, nawet kryminalistę, w prawdziwego wisznuitę.
Potem Puri Maharadźa powiedział: – To zdarzenie zmieniło moje życie. Od tamtej chwili zacząłem postrzegać ludzi z Zachodu jako wielbicieli. Ale to nie wszystko. Puri Maharadźa zaczął potem inicjować ludzi z Zachodu, dawał im sannjasę. Kto w Gaudiya Math dawał sannjasę ludziom z Zachodu? Jedynie Swami Maharadźa, Śridhara Maharadźa, Puri Maharadźa… I możliwe, że jeszcze Tirtha Maharadźa, ale tego nie jestem pewien. Czy Tirtha Maharadźa ma zachodnich sannjasinów?
BP Tirtha Maharadźa: Tak on też.
BAP: Jeden Rosjanin? Tak. Ale spośród uczniów Bhaktisiddhanty jedynie tych trzech [guru inicjowało wielbicieli z Zachodu]. Bodhajana Maharadźa też daje sannjasy, ale to już drugie, to już następne pokolenie. Także Narajana Maharadźa, ale on zaczął później. To było niespotykane, dać sannjasę komuś z Zachodu. A nasz Puri Maharadźa, który był ortodoksyjny, można powiedzieć, że był uosobieniem zasad – był ortodoksem Gaudiya Math. To on instalował wszystkie bóstwa w Gaudiya Math, ponieważ wiedział, jak to robić i ściśle przestrzegał wszystkich reguł. A teraz on, ten sam, zaczął przyjmować uczniów z Zachodu. Miało to miejsce w czasie, kiedy przebywałem z Purim Maharadźą. Byłem przecież przy nim w ostatnich latach jego życia. Własną misję nauczania rozpoczął, kiedy miał jakieś 90 lat, ponieważ wcześniej całe życie pomagał Madhawie Maharadźy. Wiele razy przychodził do mnie, obejmował mnie i mówił: – Baba, baba jesteśmy równi. Wiele razy to robił, nie rozumiałem, co próbował mi przez to powiedzieć; dlaczego tak się zachowuje i mówi, że jesteśmy równi. Wiedziałem przecież, że nie jestem mu równy. – On jest moim guruwargą, jest moim śikszaguru. Dlaczego to robi i mówi mi, że jesteśmy równi? A on miał na myśli to, że wszyscy mamy takie same szanse [na duchowy rozwój], jeśli przyjmiemy schronienie guru i sami zostaniemy guru. Albowiem Mahaprabhu nakazał, by każdy stał się guru. O tym mówiliśmy wczoraj. Każdy ma taką samą szansę, jeśli powtarza Mahamantrę i odda się opiece sadhusangi i guru.
Puri Maharadźa nigdy nie opowiadał mi tej historii [ze Swamim Maharadźą i prasadam]. Nie, ale powtarzał: – Jesteśmy równi. Chciałem zrozumieć, co ma na myśli. Zawsze przy takich spotkaniach mówił mi: – Dbaj o wykształcenie wisznuitów, aby zawsze było na odpowiednim poziomie. O tym także mówił. W każdym razie, tuż przed tym, jak [Puri Maharadźa] odszedł z tego świata, może na kilka miesięcy przed jego odejściem, jedna z moich sióstr duchowych Mulaprakryti robiła wywiady z różnymi osobami, które znały Swamiego Maharadźę. Dlatego przyszła też i do Puriego Maharadźy, który w tamtym czasie nie przyjmował już gości, ani nie dawał wykładów. Kiedy jednak usłyszał, że jedna z śiszji (uczennic) Swamiego Maharadźy chce przeprowadzić wywiad na temat swojego guru, [od razu]zgodził się na ten wywiad.
W tym ostatnim swoim wywiadzie opowiedział ową historię o darze, który otrzymał od Swamiego Maharadźy. Z jednej strony powiedzieć by można, że ta historia jest zawstydzająca – że dopiero kiedy masz 80 lat życia za sobą, dociera do ciebie, że Mahamantra ma siłę przemiany. Pewne rzeczy objawiają się w różnym czasie i w różnych okolicznościach. To pokazuje [ta historia]. Puri Maharadźa opowiedział ją, a Mulaprakryti wszystko nagrała i opisała potem w swojej książce Prabhupada Friend of All. Usłyszałem tę historię i zacząłem rozumieć wszystkie te wydarzenia z przeszłości. To było jak olśnienie. Acha, acha. To dlatego to wszystko się wydarzyło. To dlatego Puri Maharadźa był tak blisko mnie. Taki przyjazny, taki otwarty. Jak idziesz na spotkanie ze starszym sannjasinem, zazwyczaj nie zaprasza cię on od razu do swojego pokoju, nie prosi, żebyś usiadł, ani nie rozmawia z tobą [otwarcie]. Większość z nich tak się nie zachowuje. [Zazwyczaj] mówią chłodno: – Tak. Czego potrzebujesz? Czego chcesz? To jest inna relacja.
Tyle jeśli chodzi o kawałek historii o tym, jak ważne było to spotkanie Wschodu z Zachodem, aby móc razem współpracować. W ISKCON-ie są bowiem zarówno wielbiciele ze Wschodu jak i z Zachodu, ale [bhaktowe z ISKCON-u]nie akceptują wielbicieli z Indii, z Gaudiya Math. To bardzo dziwne. Jest to z kolei jeszcze inne zjawisko – to fenomen instytucjonalnej dumy. Czasem jest się dumnym ze swojego pochodzenia. Urodziłem się w rodzinie braminów. To jeden rodzaj dumy. Smarta. Inny rodzaj dumy to: – Urodziłem się w Indiach. To jeszcze inny rodzaj dumy. – Należę do instytucji, która uratuje świat – to kolejny typ dumy.
– Nikt inny nie uratuje świata.
Wszelkie rodzaje dumy są w życiu duchowym zjawiskiem niepożądanym. Duma w istocie swej sprowadza cię w dół. W jakiś sposób sprawia, że stajesz się żałosny. W ISKCON-ie – oczywiście nie dotyczy to wszystkich, gdyż nie brakuje tam uprzejmych wielbicieli o otwartych umysłach… Ale indyjscy i zachodni wielbiciele z ISKCON-u tworzą pewien klan. Nigdy nie przychodzą na festiwale organizowane przez Gaudiya Math, nigdy nie składają pokłonów Madhawie Maharadźy, Śridharze Maharadźy. Mówią: – O Gaudiya Math, ten dziwny Gaudiya Math. To jest to, czego nauczają nowych wielbicieli ISKCON-u. W rzeczywistości wyprowadzają na manowce młodych wielbicieli, którzy przychodzą do ich misji. Uczą ich dyskryminacji, choć taka dyskryminacja jest sprzeczna z naukami wisznuizmu. Dlatego musimy im pomóc, aby przestali w taki sposób nauczać. Albowiem kontynuując takie działania, niszczą swoją własną przyszłość. Ale to nie jest jedyny problem. Świat maji jest pełen trudności. Jest to jednak kwestia, którą Światowe Towarzystwo Wisznuitów się nie zajmuje.
Śrila Dźiwa Goswami miał taką wizję [niedyskryminowania]– albowiem nie każdy, kto był inicjowany przez Rupę i Sanatanę Goswamich był braminem. Narottama Dasa Thakura pochodził z kasty kajasthów – z królewskiej rodziny kajasthów. Dlatego kwestionowano jego [kwalifikacje, jako] inicjującego guru, a on sam był krytykowany, [że przyjmował uczniów]. To miało miejsce już 300 lat temu! Zatem już wtedy istniał ten sam problem. To nie jest nic nowego. Nie każdy wielbiciel z Bengalu w pełni docenia wielbicieli z Orisy, Pendżabu. Ponieważ widoczne są pewne różnice. Oni tańczą trochę inaczej, więc są inni. Ale to przecież tylko inny styl, to nie jest żadna wielka różnica. Jeśli jesteś podporządkowany guru, nie ma znaczenia, że twój styl jest trochę inny. Nie możemy przecież powiedzieć, że jeśli nie zjadasz dużego talerza ryżu, to nie jesteś gaudijawisznuitą. To bzdura. Wielbiciele, którzy mówią w hindi, zamiast ryżu jedzą przecież ćapati. To jest tylko inny zwyczaj. Jak pojedziesz do południowych Indii i sprawisz, że ich mieszkańcy przyjmą nauki gaudija, to i tak w dalszym ciągu będą jeść dośę i idli. Gwarantuję wam to. Ale ktoś może przyjść i powiedzieć: – Oni jedzą dośę i idli, dlatego nie są wisznuitami. To jest pewien rodzaj złudnej powierzchowności. Puri Maharadźa zrozumiał to dzięki łasce Swamiego Maharadźy i dał przykład innym wielbicielom, jak zmienić to [niewłaściwe nastawienie]; jak sprawić, by relacja między Wschodem a Zachodem oparta była na duchu współpracy w misji ratowania świata; jak zmienić sposób działania w pewnych sferach. Niektórzy z uczniów [Puriego Maharadźy] odrzucili go za taką postawę. To nie był Bodhajana Maharadźa. On zaakceptował [przychylność swojego guru wobec zachodnich bhaktów] i teraz sam naucza na całym świecie. A to dla tego, że posiada odpowiednie kwalifikacje, żeby to robić.
Zapomniałbym: Śrila Bhakti Wajbhawa Puri Maharadźa także dawał sannjasę ludziom z Zachodu. W wielu misjach Gaudiya Math, do dziś nawet, nie spotkasz ani jednego białego. A kiedy już zobaczą u siebie białego człowieka, natychmiast zaczynają się niepokoić. – Biały? Czy to może być prawda? Akceptowanie białego, który przekazuje datki – to jeszcze przejdzie. To da się stolerować. Ale biały, który jest sannjasinem? Który jest guru? Który ma swoją misję? Nie, tego nie są w stanie zaakceptować. W takich wypadkach komentują: – Za tym kryje się coś złego. Ale tu nie ma nic złego. To łaska Mahaprabhu. To jest łaska i siła świętego imienia Kryszny. Wyjaśnienie tego możliwe jest dzięki świadectwu kogoś takiego jak Tirtha Maharadźa, który widział to wszystko na własne oczy. Kiedy bowiem Śrila Śridhara Maharadźa nas przyjął, był z tego powodu krytykowany. Grożono mu. Powiedział wtedy: – Nie szkodzi.
Tak jak w moim osobistym przypadku, otrzymał ten straszny list i wielu wielbicieli z Math mówiło mu, żeby nie przyjmował Paramadwajtiego, bo to ściągnie problemy. Śrila Śridhara Maharadźa odparł na to: – Oni tylko napisali list. Za to on przyszedł tutaj osobiście. On pojawił się tutaj fizycznie, we własnej osobie, dlatego go przyjmę.
BP Tirtha Maharadźa: Tak, on mówił: – Jak ktoś przyszedł po schronienie, to ja mu go udzielę. Nic mnie nie powstrzyma.
BAP: Dziękuję, że to powiedziałeś. To bardzo miłe. Kiedy przyszedłem do Śrili Śridhary Maharadźy, a wtedy w ISCKON-ie panowała dość kłopotliwa sytuacja, pierwszą rzeczą, jaką powiedział, były słowa: – O Paramadwajti, który jesteś tak głęboko zaangażowany w nauczanie. Ty jesteś nieustraszony, kiedy trzeba podążać za prawdą. I oto jak porzuciłem instytucję, żeby przebywać w towarzystwie sadhu. Prawdziwy sadhu jest ważniejszy od jakiejkolwiek instytucji. To kolejna lekcja, którą musimy odrobić, nawet jeśli porzucenie instytucji jest bolesne.
Oto kolejna historia, którą pragnę ci opowiedzieć. Po tym jak opuściłem ISKCON, odnalazłem schronienie u stóp Śrili Bhaktiego Rakszaki Śridhary Maharadźy. Ale nawet wtedy Maharadźa nie chciał wziąć odpowiedzialności za te wszystkie świątynie w Ameryce Południowej. Spędziłem z nim w sumie cztery lata, przez cztery lata siedząc u jego stóp. Nigdy nawet mnie nie zapytał, ile mam świątyń, ilu jest w nich wielbicieli – nic takiego. Nigdy o to nie zapytał. Miał okazję ku temu ze sto razy. Nigdy jednak o to nie zapytał.
Rozumiałem, że ci wszyscy wielbiciele z Południowej Ameryki nie mogli przyjechać, aby oddać się opiece Śridhary Maharadźy. Nie mieli na to pieniędzy, nie znali języka. Nie byłoby to praktyczne. Nawet na początku działalności swojej misji Śridhara Maharadźa akceptował przedstawicieli innych misji wewnątrz swojej misji. Dlatego czasem przyjeżdżałem do niego z czterdziestoma wielbicielami, a nie tylko ja sam.
Gurumaharadźa był tą osobą niespotykaną, która była guru dla innych guru. Sprawiał, że wszystko ze sobą harmonizowało. Nie miał problemu z łączeniem wszystkiego w harmonijną całość. Kiedy odszedł [z tego świata]w dalszym ciągu przyjeżdżałem [do jego misji]tak jak wcześniej. Ale kolejne pokolenie wielbicieli nie reprezentowało już tego samego poziomu i nie umiało już tolerować owego mężczyzny, który ma swoją niezależną misję. Dlatego dano mi odczuć – ty Maharadźo coś o tym wiesz – że nie jestem już w domu; że nie jestem mile widziany. Nawet wtedy dawałem jeszcze duże dotacje. Może nie aż tak duże, ale były to całkiem spore sumy. Otóż nawet te dotacje nie wystarczały, ponieważ oni myśleli, że jeśli nie podporządkujesz się w pełni, to nie jesteś z nimi. Taka postawa: – Jesteś ze mną albo przeciwko mnie.
Ale to bardziej skomplikowana kwestia…
Tak oto zamknął się tamten rozdział. Po raz drugi straciłem swoją duchową rodzinę. Przyjąłem tam schronienie, nauczałem [w tym duchu]swoich uczniów. Pomyślałem, że to wszystko jest bez sensu. – Co ja teraz powiem wielbicielom z Południowej Ameryki? – Zostałeś odrzucony przez ISKCON. Zostałeś odrzucony przez Gaudiya Math. Teraz zostałeś odrzucony przez Chaitanya Saraswath Math. Pomyślałem: – Co to ma znaczyć? Czy to jest ruch tolerancji i wzajemnej otwartości? Czy też jest to ruch dyskryminacji i odpychania? Poczułem się wtedy bardzo nieszczęśliwy, bo jak miałem wytłumaczyć to wszystko swojej duchowej rodzinie? Jak wyjaśnię, co się dzieje w Indiach?
Zacząłem wtedy szukać odpowiedzi w książkach i znalazłem informacje o owym Visva Vaishnava Raj Sabha założonym przez Dźiwę Goswamiego. Zacząłem czytać o tym, czego naprawdę chciał Bhaktisiddhanta. Wtedy znalazłem jeden werset u Śridhary Maharadźy, który znaczy: „Założyłeś wspaniałe towarzystwo czystych wielbicieli we Wryndawanie”. I tak poznałem naszą prawdziwą filozofię, którą nie jest świadomość instytucji. Jest nią pluralizm duchowej łaski. I to właśnie Śridhara Maharadźa wyjaśniał, tak wyraźnie i tak doskonale, w swojej książce Guru i jego łaska.
Zrozumiałem, że coś jest nie tak i że my musimy zorganizować wszystko w sposób odpowiedni, aby każdy wielbiciel na świecie dzisiaj, jutro, za sto czy za pięćset lat mógł powiedzieć: – Należymy do drzewa Mahaprabhu. Należymy do szkoły założonej przez największego ze wszystkich filozofów Śrilę Dźiwę Goswamiego. Przestrzegamy zasady „jedności w różnorodności”. Albowiem relacja guru i ucznia jest bardzo intymna i jako taka nie jest związana z żadną instytucją.
Kiedy przyjąłem inicjacje harinama i diksza od swojego Gurudewy Śrili Prabhupady, nie zdawałem sobie sprawy z tego, że stałem się członkiem instytucji. Nigdy nie podpisywałem żadnego dokumentu. Nikt mi nie powiedziano: – O, tu mamy zbór praw. Przeczytaj je, ponieważ wszedłeś w sferę zobowiązań instytucjonalnych. Nie, nie, nie. To było tak: – To jest twoja dźapamala. Intonuj Hare Kryszna i trzymaj się sedna prawdy. Jesteś inicjowany przez prawdziwego wielbiciela Prawdy.
Tak związałem się z guru. To połączenie guru i ucznia jest sprawą osobistą. Śridhara Maharadźa mówił: – Guru i uczeń muszą mieć prywatną przestrzeń, w którą nikt nie wkracza, której nikt nie zakłóca – powiedział to wyraźnie. W przeciwnym wypadku relacja guru-uczeń nie działa prawidłowo. Taka jest jego wizja, lub raczej wizja Kryszna – związek [między guru a uczniem] tak właśnie musi wyglądać.
Poprzez łaskę Puriego Maharadźy, który praktycznie zainicjował Visva Vaishnava Raj Sabha… poszedłem do niego i powiedziałem: – Gurumaharadźo, musimy to zmienić. Musimy coś stworzyć. To jest misja Prabhupady…
I oto co się wtedy wydarzyło: zamiast poprosić go, żeby zaczął rozwijać Visva Vaishnava Raj Sabha, zaproponowałem stworzenie Światowego Towarzystwa Wisznuitów, w którym każdy czułby się jak w domu, bez instytucjonalnych ram, przepisów ani kontroli. Nie! To miał być jedynie związek serca z sercem, docenienie, sadhusanga. Podobnie jak na dużych spotkaniach wisznuitów, w których uczestniczą sannjasini z różnych misji. [Na takich spotkaniach] nie ma instytucjonalnego ograniczenia – jest jedynie docenienie, że wszyscy podążamy tą samą ścieżką. Puri Maharadźa zgodził się z [moją propozycją] i został pierwszym przewodniczącym Światowego Towarzystwa Wisznuitów.
Dwa lata później mieliśmy spotkanie w Mayapur w Śriwasangam. Przyszedł na nie Bhakti Niloj Giri Maharadźa – jeden z uczniów Bhaktisiddhanty Saraswatiego Thakury. Przyniósł ze sobą czasopismo. To było stare wydawnictwo gaudijów. Przeczytał z niego wszystko, co dotyczyło Visva Vaishnava Raj Sabha i powiedział: – Widzę, że to, co tu robicie, nie różni się od wizji Prabhupady. Dlatego nadaję temu nazwę Visva Vaishnava Raj Sabha. Dzięki uczniom Bhaktisiddhanty Światowe Towarzystwo Wisznuitów otrzymało tę starą nazwę Visva Vaishnava Raj Sabha. Kiedy Śrila Bhaktisiddhanta Saraswati Thakura odwiedził Maharadźę z Majsuru, został poproszony o dokonanie wpisu w znajdującej się w królewskiej bibliotece księdze gości. Napisał w niej: „Visva Vaishnava Raj Sabha Patra Raj Bhaktisiddhanta”. Wpisał się jako reprezentant Visva Vaishnava Raj Sabha. Nie napisał Gaudiya Mission, Gaudiya Math. Nic takiego.
W ten sposób wszystko łączy się w spójną całość. Są to różne elementy tej układanki, które poznać można dzięki łasce Śrili Bhaktiego Pramodego Puriego Maharadźy. Najpierw powiedział mi: – Jeśli chcesz, aby ktoś ci pomógł, porozmawiaj z Bhaktim Balabhą Tirthą Maharadźą. [Tirtha Maharadźa] był już wtedy aćarją Sri Chaitanya Gaudiya Math, ale Puri Maharadźa zapewniał: – On ci pomoże. Dzięki woli Puriego Maharadźy, Tirtha Maharadźa objął później stanowisko przewodniczącego, a także czynnie wspierał [działalność Visva Vaishnava Raj Sabha].
Taka jest historia i dlatego proszę Bhaktiego Prapanę Tirthę Maharadźę – ponieważ on był świadkiem tego, o czym mówiłem – aby opisał wszystkie te zdarzenia, począwszy od tego, jak naszemu drogiemu Śrili Śridharze Maharadźy groziło niebezpieczeństwo, bo starał się zjednoczyć wisznuitów. Śridhara Maharadźa zwykł mówić: – Daję ci łączność [z paramparą], ale wróć do ISKCON-u i pełnij tam swoją służbę. On nie chciał zabierać ludzi ISKCON-owi. Nie było wtedy tak jak w późniejszych konfliktach, w których podkradano sobie ludzi tu i tam i wszędzie toczył się o to wielki spór. Ale ISKCON powiedział: – Jak pójdziesz do Śridhary Maharadźy, to my cię tutaj nie chcemy. Wynocha. Było takie słynne powiedzenie w tamtym czasie: – Jeśli przekroczysz rzekę, nie masz powrotu. [Misje miały swoje siedziby po przeciwnych brzegach tej samej rzeki – przyp. tłum.] – Jeśli popłyniesz do Nawadwip, nie będziesz miał powrotu do Mayapur.
To nie jest jeszcze cała historia. Całość jest znacznie dłuższa, ale mieliście przynajmniej sposobność usłyszeć jej część. Zapamiętajcie i opowiedzcie innym, a uświadomicie sobie, jak złudny jest podział wielbicieli na tych z Orisy i tych z Maharasztry. Nie. Istnieją jedynie wielbiciele Gaurangi Mahaprabhu. Wszystko poza tym to maja. To tak, jakby mieć przed oczami taki filtr: to są wielbiciele mężczyźni, a to wielbicielki kobiety. Skoro wielbiciel jest wielbicielem, wisznuitą czy wisznuitką, [czynienie takich rozróżnień]jest wciąż tą samą aparadhą. Dlatego nie należy wpadać w tę pułapkę. Kiedy służysz swojemu guru lepiej i w bardziej przyjaznym nastroju, wtedy panuje większa harmonia. W rezultacie, ponieważ dzięki łasce Puriego Maharadźy istnieje coś takiego [jak Visva Vaishnava Raj Sabha], nasi wielbiciele z Południowej Ameryki czują teraz, że należą do misji Mahaprabhu. Oczywiście, kiedy przyjeżdżają do Indii na spotkania i widzą, że nikt poza wielbicielami z Indii w nich nie uczestniczy, myślą: – Co to ma znaczyć, czy oni tego nie rozumieją? Nie mogą zrozumieć nauk Mahaprabhu? Jak to możliwe? Niewątpliwie, kiedy spotykają Tirthę Maharadźę, Bhaktiego Balabhę Tirthę Maharadźę i Bodhajanę Maharadźę, wszystko staje się dla nich zrozumiałe. Ogólnie jednak mamy mnóstwo pracy do wykonania, choćby w swoim własnym gronie, żeby przestać się dyskryminować i zacząć sobie pomagać, pomagać sobie nawzajem tak, by Mumbaj pełny był szczęśliwych gaudijawisznuitów – również Ćennaj i każde inne miejsce na świecie. To zależy od osobistych relacji. Co bowiem sprawia, że Świadomość Kryszny działa? Otóż to, że ludzie darzą się wzajemnie miłością i zaufaniem. [Świadomość Kryszny działa] jedynie dzięki miłości i zaufaniu wśród wisznuitów.
A teraz opowiem ostatnią anegdotę. Jeden z uczniów Swamiego Maharadźy o imieniu Jaśiomatinandana, który był liderem ISKCON-u w Gudźaracie, został wytypowany, aby w imieniu GBC przeprowadzić wywiad ze Śridharą Maharadźą. Intencją było doprowadzenie do pewnego rodzaju porozumienia między nimi – takiego politycznego rozejmu – albowiem ISKCON również niepokoił ten konflikt. Jaśiomatinandana rzekł do Śridhary Maharadźy: – No cóż. Nasi wielbiciele nie są zadowoleni, że niektórzy członkowie ISKCON-u przychodzą do ciebie. Dlatego chcielibyśmy przekonać się, czy zechciałbyś się zawrzeć formalne porozumienie z ISKCON-em. Śridhar Maharadźa odpowiedział: – Nie mogę być skrępowany żadnymi instytucjonalnymi ograniczeniami. To niemożliwe, moja świadomość jest wolna. Wielbiciel odpowiedział: – Ale my musimy trzymać się zasad, musimy czegoś się trzymać… Śridhara Maharadźa odparł: – Zasady? Ja łamię zasady. Nie tworzę reguł. Szukam esencji, poszukuję duchowości. Nawet sam Kryszna powiedział, że jest przeciwnikiem zasad, a nie twórcą reguł. Kryszna mówił o dharmie, a potem powiedział: – „Sarwa dharman paritjadźja”: Porzuć wszelkie zasady i przyjdź do mnie. Nie mamy być przywiązani do karmy, dźńiany. Nie. Śaranagati! – Porzuć to wszystko i przyjdź do mnie. Kryszna łamie reguły, nie tworzy ich i ja postępuję podobnie. Wielbiciel zapisał to wszystko, ale nic z tego nie zrozumiał. Wrócił do ISKCON-u i powiedział: – Śridhara Maharadźa powiedział, że chce zniszczyć zasady ISKCON-u. I tak zostało rozgłoszone w całym ISKCON-ie: – Bądźcie ostrożni!!! Nie chodzicie do tego człowieka, który chce zniszczyć misję Prabhupada!!! Oczywiście nie powiedzieli, że on chce zniszczyć pewne instytucjonalne ograniczenia, ale że „chce zniszczyć misję naszego Gurudewy”. Co myśli zwykły członek ISKCON-u, kiedy słyszy, że ktoś chce zniszczyć instytucję Gurudewy? Myśli: – Choć no tutaj! Nikt nie zniszczy misji mojego guru! Nieprawdaż?
Z powodu tego niezrozumienia, tej błędnej interpretacji pana Jaśiomatinandany, ISKCON został powiadomiony, że Śridhara Maharadźa chce zniszczyć ISKCON. To oczywiście powstrzymało wielu wielbicieli od przyjęcia jego łaski. Tak to wyglądało. Mogę o to walczyć, jak przed sądem. To jest prawda i nic innego, jak tylko prawda. To nie jest manipulacja i nie mówię tego w jakimś niecnym celu. Mówię to po to, by służyć prawdzie.
Wielbiciel: Czy to jest opisane w Search for Purity?
BAP: Pewne fragmenty tak. Może nie aż tak szczegółowo, nie tak kwieciście, jak teraz to opowiadam. Tirtha Maharadźa mnie do tego zainspirował. Oczywiście on zna to wszystko, ale wciąż z pewnego punktu widzenia, jak choćby z mojego, sprawy wyglądają inaczej. A.C. Bhaktiwedanta Swami Prabhupada był wybrany… O, jest jeszcze jedna rzecz którą mówił Śridhara Maharadźa. Ktoś zapytał go: – Dlaczego Rupa Goswami napisał te książki, a Dźiwa Goswami napisał tamte książki, dlaczego to, a dlaczego tamto? Dlaczego jeden odkrył święte miejsca, a drugi nie? Wtedy Śridhara Maharadźa niemal wpadł w gniew i rzekł: – Nie myśl, że jakakolwiek służba któregokolwiek z Goswamich nie mogłaby być wykonana przez pozostałych. Nie myśl w ten sposób. Bhakti Dajtja Maharadźa spełnił swoją służbę, Bhakti Śaranga Goswami robił swoją, Bhakti Wilasa Tirtha Maharadźa swoją służbę, Bhaktiwedanta Swami wykonywał swoją służbę. Dlaczego oni akurat wykonali tę służbę? Dzięki łasce Mahaprabhu. Każdy z nich mógł być wybrany do innej służby, jeśli Mahaprabhu by sobie tego życzył. Ale on nie życzył sobie inaczej, życzył sobie właśnie tak.
Dźadźawara Maharadźa… To jeden z tych niezwykłych przykładów, które ukazują duchową wizję. O nim mówił też dzisiaj Tirtha Maharadźa, o tym ostatnim sannjasinie [Bhaktisiddhanty], który przyjął sannjasę w wieku 24. lat. Pewnego razu Dźadźawara Maharadźa przyszedł do mandiry Kryszny i Balaramy, ponieważ był zaproszony na jeden z festiwali odejścia Prabhupady – może ze dwa, trzy lata po odejściu Prabhupady – i przybywszy tam, rzekł: – Uważam, jest to tylko moje zdanie, że to, co zrobił Swami Maharadźa nie jest dokonaniem zwykłego człowieka. Nie jest. Zwykła ludzka istota nie mogłaby tego dokonać. To przekracza możliwości zwykłego człowieka. Dlatego rozumiem, że Swami Maharadźa jest śaktjaweśawatarą, awatarą mocy nauczania Pana Kryszny, albowiem upowszechnił je na całym świecie.
W ISKCON-ie nikt nie pomyślałby nawet, żeby Bhaktiwedantę Swamiego nazwać śaktjaweśawatarą, bo wtedy każdy uczeń mógłby powiedzieć, że jego guru też jest śaktjaweśawatarą. Dlaczego tylko on? To jak takie współzawodnictwo w nadawaniu tytułów. My mamy więcej Śrilów, Śrimadów i Śrich i wszelkich innych tytułów przed imionami. Nie, nie, nie. Ten tytuł śaktjaweśa był nadany jako gest uznania i osobistego odczucia Dźadźawary Maharadźy. Oczywiście ISKCON z radością przyjął jego stwierdzenie, bo jak mój guru jest uznany za śaktjaweśawatarę, to to naprawdę rozgrzewa moje serce. Kiedy zaś zapytano Śridharę Maharadźę o opinię na temat tego, co powiedział Dźadźawara Maharadźa, zastanowił się chwilę i odparł: – Mogę się z tylko nim zgodzić. Myślę, że Swami Maharadźa jest śaktjaweśawatarą łaski Nitjanandy. A to oznacza to samo. To jest równoznaczne z tym, czego [Bhaktiwedanta Swami] dokonał.
W Gaudiya Math bardzo rzadko wielbi się bóstwa Gaura-Nitaj, ale Swami Maharadźa upowszechnił ich kult na całym świecie. W jakiś sposób zdecydowano wyeksponować Nitjanandę, a Swami Maharadźa Prabhupada posłużył jako narzędzie. Wcześniej powszechniejsze było czczenie bóstw Gaura-Gadadhara. Jedynie Goswami Maharadźa w Nandan Acharya Bhavan wielbił bóstwa Gaura-Nitaj, gdyż w tamtym miejscu spotkali się Gaura i Nitaj. Tutaj we Wryndawanie, bóstwa Gaura-Nitaj czczono jedynie w świątyniach Sanatany Goswamiego i Śringar Wat. To są trzy ważne miejsca dla naszej sampradaji i Gaura-Nitaj. Poza tym [kult tych bóstw]nie był upowszechniony.
Owo potwierdzenie przez Śridharę Maharadźę słów Dźadźawary Maharadźy sprawiło, że uznano je za autorytatywne. Spójrzcie na to inaczej. Kiedy w Gaudiya Math mówisz: „Prabhupada”, wszyscy myślą, że chodzi ci o Bhaktisiddhantę Saraswatiego Thakturę Prabhupadę. Nie myślą o Swamim Maharadźy – dla jego uczniów to on jest oczywiście Prabhupadą, bo tak go nazywaliśmy całe swoje życie, ale nie dla przedstawicieli Gaudiya Math. Zauważcie jednak, że w Gaudiya Math nikt nie zaproponował, by Bhaktisiddhantę nazwać śakjaweśawatarą. Nikt czegoś takiego nie powiedział. Innymi słowy, Dźadźawara Maharadźa i Śridhara Maharadźa nadali Swamiemu Maharadźy ten tytuł, wyrażając dla niego tym samym większe uznanie niż dla własnego guru. Dobrze, że Swami Maharadźa tego nie słyszał, gdyż nigdy nie zaakceptowałby, że ktoś nadaje mu tytuł wyższy niż jego guru. Powiedziałby: – Nie!!!
Szczerze, tak właśnie to wyglądało. Natomiast ISKCON tego nie zauważył. Zapomnieli o tym. Nazywają Swamiego Maharadźę śaktjaweśawatarą, ale nie wiedzą, skąd to pochodzi i kto pierwszy użył tego określenia. Kto w ogóle mógłby powiedzieć taką rzecz? Zapomniano, kto rozpoznał ich własnego guru. Jeśli nie rozpoznajesz tego, kto to rozpoznał, to twoje rozpoznanie jest nic niewarte. To tak jakby nie uznawać uniwersytetu, który nadaje tytuł naukowy – wtedy ten tytuł naukowy jest nic nie warty. Nieprawdaż? Jakaż jest bowiem wartość tytułu, który nadał sprzedawca warzyw na rogu ulicy?
Dlatego zostało jeszcze sporo pracy do wykonania. Trzeba włożyć nieco energii, aby ludzie zrozumieli więcej. Dlaczego? Otóż wielbiciele w Indiach, w Gaudiya Math, mają wielką moc. Jeśli Kryszna zechce, mogą wielokrotnie objechać świat dookoła i sprawić, że więcej ludzi będzie Świadomych Kryszny. Przepowiednia o każdym mieście i wiosce nie jest jeszcze spełniona – i nie spełni jej jedna instytucja. Instytucje, w których uważa się – albo raczej ludzie w tych instytucjach, którzy myślą, że instytucje uratują świat, mylą się. Jeśli ktokolwiek ma uratować kogokolwiek, to dokonają tego prawdziwi sadhu, a nie instytucje.
BP Tirtha Maharadźa: Gurumaharadźa mówił: – Świadomość Kryszny albo świadomość instytucji.
BAP: Tak. W każdym razie to były wspaniałe objaśnienia historii Vishva Vaishnava Raj Sabha. Vishva Vaishnava Raj Sabha jest praktycznym rozwiązaniem naszych dzisiejszych problemów, które wciąż nam dokuczają. Miło byłoby powiedzieć, że ich nie mamy. Ale one wciąż istnieją. (…) Jedynie za sprawą łaski Gurumaharadźy jesteśmy zdolni w taki sposób myśleć. Jestem w bliskim związku z [Bhaktim Balabhą Tirthą Maharadźą], więc możecie bez obaw przychodzić tutaj i słuchać wykładu. Jesteście tym, co można nazwać Mumbajem, Ćennaj – metropoliami, w których tak wiele kultur miesza się ze sobą, dlatego wiecie, że nie ma innego sposobu. Doświadczacie problemów, ale znacie też korzyści płynące z życia w dużych miastach. Kiedy staniecie się misjonarzami wielkiej łaski Mahaprabhu w tych metropoliach, to pojawi się nowa siła.
Mahaprabhu przygotowuje każdego, wystarczy że ktoś stanie się tjaginem, zamiast tylko pracować dzień i noc na utrzymanie rodziny. Niektórzy z was staną się tjaginami i podporządkują się Gurudewie, aby robić wielkie rzeczy, jak Damodara Maharadźa i Madhusudana Maharadźa czy Muni Maharadźa. Kiedy niektórzy z was pójdą tą drogą, będzie to miało jeszcze większą moc. Ale będąc gryhasthami, możecie nauczać tak samo jak sannjasini, ponieważ nauczanie… Każdy może nauczać. Wielu niewątpliwie potężnych uczniów Swamiego Maharadźy było gryhasthami.
Koniec
Tłumaczenie: Kryszna Kirtan
Korekta: J
(856)